czwartek, 15 stycznia 2009

Kilka słów o tym co mi w sercu gra

Wszyscy mamy małe pragnienia i wielkie marzenia. Te małe można szybko zrealizować. Na większe trzeba nam czekać miesiące, lata, czasem całe życie. Prababcia miała 91 lat. Marzyła o tym by zobaczyć morze. Choć przeszła piekło wojny, rozwód i kilka wielkich rodzinnych tragedii, nigdy nie spróbowała pojechać pociągiem z Wrocławia do oddalonego o 400km Kołobrzegu. Myślę, że odkładała ten wyjazd na późniejsze lata… aż w końcu czasu zabrakło. Całe życie czekała na spełnienie tego „dużego marzenia”. Ja na spełnienie swojego czekałem 4 lata. Gdy w Internecie natknąłem się na zdjęcia i relacje pewnej pary podróżującej po stepach Mongolii i krajach ościennych, zapragnąłem doświadczyć tego samego. Długimi zimowymi wieczorami rozmyślałem o bezkresnych połaciach terenu, widziałem szybujące ptaki szponiaste nad stepami i dzikich ludzi żyjących w niezrozumiały dla Europejczyka sposób. Byłem pewien, że gdy tylko skończę rok akademicki na pewno tam właśnie się wybiorę. I tak to trwało. Cztery lata myślenia, wpatrywania się godzinami w te nasycone szamańską magią, odległe, pozornie nieosiągalne miejsca. Gdy pokazywałem zdjęcia przyjaciołom i rodzinie, ci wielokrotnie mówili mi, że tam przecież nic nie ma. Pustkowia i brak jakiejkolwiek cywilizacji. Odpowiadałem, że dla mnie tam jest wszystko. Bezkres wolności. Możliwe, że dzięki tak długim oczekiwaniom na spełnienie tego marzenia widok który dane mi było podziwiać działał na mnie ze spotęgowaną mocą.

Brak komentarzy: